piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 3 ~ Nowy Dom

*Buenos Aires*
*Violetta*

Wiadomość usłyszana od Leon'a była wspaniała. Poinformowałam tatę przez telefon o propozycji mojego męża. Mój tato na początku zamarł z wrażenia, jednak gdy poszłam do mojego starego domu i powiedziałam jeszcze raz o tym moim tacie to powiedział: Violetta, wiedziałem, że ten dzień wreszcie nadzejdzie, cóż nic nie mogę powiedzieć niż powiem... tak!
Byłam bardzo zadowolona, że mój ojciec spokojnie mi wszystko odpowie
dział. Naszą rozmowę podsłuchiwali Angie, Ramallo i Olga. Olga zdziwiła się i popłakała się, Angie również, Ramallo próbował ukryć łzy, ale gdy Olgita kopnęła go w nogę swoim pantoflem to Ramallo zaczął też płakać, ale nie tylko dlatego, że Olga go kopnęła, ale też zaczął płakać za mną. Angie zapytała płaczem:
-I kiedy się wyprowadzasz słoneczko?
-Dzisiaj, za parę godzin.
-Pomogę z twoim ojcem cię pa,pa,pakować - i w tym momencie Angie zaczęła wypływać łzami, tak jak i wszyscy. Przez chwilę wahałam się czy dobrze robię, przecież obiecałam sobie, że rodzina będzie zawsze na pierwszym miejscu, a i tak za cztery dni nadchodzi Wigilia. Chciałam już powiedzieć, że jednak wycofuję się, z tego i zostaję z Olgą, Ramallo, Angie i moim tatą, ale wtedy wtrącił się mój tato:
-Będziemy za tobą tęsknić, ale wiemy, że przeniesiecie się tylko dwa kilometry z tąd.
-No rzeczywiście, a poza tym za cztery dni Wigilia i przyjadę razem z moim mężem do was-uśmiechnęłam się i przytuliłam wszystkich. Wtedy do mojego domu zapukał León i powiedział, że pomoże mi w pakowaniu się.
*León*

Gdy pani Angie i moja królewna poszły do kuchni to wtedy zatrzymał mnie ojciec Violetty-pan German, który powiedział:
-Mam nadzieję, że będziesz się nią dobrze zajmował, i witamy w rodzinie-powiedział pan German i mocno klepnął mnie w plecy.
-Obiecuję panu, że przenigdy nie skrzywdzę pańskiej córki, poza tym będę pana informować o wszystkim.
-Dobrze, nie tłumacz się. Wiem, że dobrze zarabiasz, nie siedzisz tylko cały czas w domu przed telewizorem, Violetta też ostatnio zajęła się architekturą i zaczęła pracować jako architektka wnętrz.
-Słyszałem, że Viola też założyła zespół.-powiedziałem.
-O tak, prześlicznie śpiewa.
Wtedy przyszły Angie i Violetta z walizkami i rzekłem:
-I co, jesteś gotowa?
Violetta wzięła głęboki wdech i wydech i powiedziała:
-Tak, możemy iść.
Wtedy zaczął się ten moment... każdy się z moją żoną żegnał i to trwało około piętnastu minut.
*Violetta*

Potem razem z moim mężem wsiedliśmy do jego ogromnego samochodu. Był bardzo elegancki, tak jak on. Po dziesięciu minutach staliśmy przed ogromną willą. Poczułam jakby to był raj. Wysiedliśmy z samochodu. León zaparkował w wielkim garażu i podeszliśmy przed naszym gniazdkiem, León przytulił mnie i powiedział:
-I tutaj moja kochana spędzimy resztę życia.
-Już się nie mogę doczekać.-rzekłam.
-Chcesz zobaczyć jak jest w środku?
-Z przyjemnością.-powiedziałam i weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się piękny, gigantyczny korytarz. Ściany miały kolor liliowo-zielony, wyglądało to przepięknie. Następnie zaczęło się zwiedzanie kuchni. Przepiękny był stół w jadalni, tak samo jak i kuchenka i cała kuchnia. Czas na salon. Znajdowało się tam piękna skórzana sofa i ogromny, plazmowy telewizor, potem była łazienka, toaleta i tak czas nadszedł na naszą sypialnię. Zdziwiłam się bo to była moja sypialnia marzeń. Nie wiedziałam skąd mój przystojny mąż znalazł takie piękne łóżko! Gdy skończyliśmy zwiedzanie to, León zapytał mnie:
-I jak, podoba się?
-Dziękuję, ty mój misiaczku.-powiedziałam i go pocałowałam.
To był dzień pełen wrażeń, a teraz czas się przyzwyczaić do nowego mieszkania...
Sypialnia
Salon


***********************************************************************************
I podobało się ;) ? Dopiero się rozkręcam. 
3 komentarze= Rozdział 4 ;)

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 2 ~ Życiowe Decyzje

*Buenos Aires*
*Violetta*
Wreszcie nastał ranek. Obudziłam się dość późno, jednak chciałam dzisiaj jeszcze powiedzieć Leonowi, że zgadzam się być jego żoną. Więc tak, gdy wstałam, zeszłam na dół. Czekała tam ze śniadaniem moja macocha, ciocia, Angie. Zauważyła, że jem kęsy bułki bardzo szybko i zapytała mnie:
-A dokąd tak skarbeńku się śpieszysz?
-Już ci Angie mówię. Więc, chcę przyjąć oświadczyny Leon'a.
-Naprawdę?
-Tak!!!
-A zapytałaś tatę, wiesz jaka może być jego reakcja?
-Wiem Angie, dlatego poczekam aż się tato obudzi i zapytam się go.
Czekałam dwie godziny na tatę, ale opłacało się, bo wyszedł wreszcie z sypialni. Powiedziałam mu dzień dobry i zapytałam go:
-Tatusiu, mam do ciebie takie pytanie?
-Tak skarbuszku.-powiedział z pełną buzią.
-Tylko nie bądź zły, ale... chcę się zaręczyć z Leonem!
-Co?!!-zapytał tato i ledwo co przełknął kanapkę z serem żółtym.
-Tak. Wiem tato, że to dla ciebie duży szok, ale popatrz z drugiej strony będziesz miał cały dom dla siebie dla Angie,a Ramallo i Olga dopiero przychodzą po południu i pracują tylko dwie godziny. Poza tym poznałeś Leona, wiesz jaki on jest. No i co?
-Trudno mi stracić taką córkę i jedyną, rozumiesz-powiedział tato z płaczem.
-Ojcze, nie chciałam cię skrzywdzić. Jak nie chcesz, żebym nie przyjęła oświadczyn Leona i z nim nie zamieszkała to ja to zrozumiem.
-Nie córeczko! Obiecałem ci swobodę. Masz już dwadzieścia jeden lat i wystarczająco dużo lat żyłaś pod smyczą.
-Czyli, że...-powiedziałam uradowana.
-Czyli możesz się zaręczyć z Leonem!-krzyknął uradowany i dumny ze mnie.
Po tej scenie ubrałam moją białą bluzę z ćwiekami i poszłam do domu mojego chłopaka.
Kiedy dotarłam na miejsce, zapukałam do drzwi. Po pewnej chwili otworzyła mi drzwi mama Leona, Michelle. Zapytała mnie:
-Ty Violu pewnie do Leona?
-Tak. -odpowiedziałam z uśmiechem i weszłam do środka. Mama Leona dodała:
-Jest u siebie w pokoju i gra na gitarze.
-Dziękuję.
Kiedy zapukałam Leon powiedział : Proszę. Gdy wszedłam powiedziałam:
-Cześć Leon.
-Cześć.
-Fajnie wczoraj było na ślubie u Fran, prawda?
-O tak, wybawiłem się we wszystkie czasy-zaśmiał się Leon.
-Właśnie przyszłam w takiej sprawie o naszych zaręczynach i...
-Wiem Violetta co powiesz i czekałem długo na twoją decyzję, ale na pewno jeszcze nie chcesz się z nikim żenić się.
-Ale właśnie Leon ja chcę przyjąć twoje zaręczyny.
-Naprawdę?-zapytałam mnie zaskoczony.
-No pewnie.- odpowiedziałam i wpadliśmy sobie w ramiona. Potem razem zagraliśmy na gitarze, a gdy się ściemniało powiedział:
-Wiesz nie wiedziałem że się zgodzisz, więc kupiłem dla nas mieszkanie!
-Tak, a gdzie?
-Mieliśmy wprowadzić się do pięknego domu w San Francisco, ale pomyślałem, że zostaniemy tutaj i wynająłem dla nas wille!
-O super!!! Ale najbardziej się Leon cieszę, że będę tam mieszkać z tobą.-powiedziałam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 1 ~ Dorosłe życie nie jest łatwe, czas się o tym przekonać

*Buenos Aires*
*Violetta*
Nie mogę opisać tego co zdarzyło się przez te dwa lata. Zbliżyliśmy się z Leonem do siebie bardziej niż w ubiegłym roku. Ciągle zadręczała mnie myśl o zaręczynach z moim troskliwym chłopakiem. Obiecałam mu, że za trzy tygodnie podam mu tą trudną odpowiedź. Pytałam wszystkich o tą odpowiedź lecz każdy był innego zdania, ponieważ Ludmiła była za tym by przyjąć zaręczyny, Francesca powiedziała, że możemy się związać za rok, żeby po prostu bliżej się poznać, natomiast Camila i Naty powiedziały, że lepiej zaprzeczyć tej decyzji. Byłam w trudnej sytuacji. Leon z niecierpliwością, mówił mi jakie plany ma dla nas, że będzie się mną opiekował itp,ale na razie skupiałam się na tym, że moja najlepsza przyjaciółka, Fran żeni się z cichym, mądrym i skromnym chłopakiem o imieniu Marco. Więc tak, następnego dnia ja, Ludmiła, która przyjechała z Egiptu z Federico, Naty, Leon i Andres pomagali w przygotowaniach do ślubu. Ludmiła czesała Francescę, ja i Naty zajmowaliśmy się jej ubiorem,a jeśli o chłopców to jak to chłopcy byli w ogóle czymś innym zajęci, ale gdy na nich nawrzeszczała Camila, która przyszła niedawno z Broduayem to ci "mężczyźni" przestraszyli się jej i pomogli Marco w przygotowaniach. Andres natomiast uznał, że nie zna się zbytnio na modzie i pomógł mamię Fran, Agglie w udekorowaniu sali. Naty odstresowywała ją przed tym cudownym wydarzeniem. Ceremonia miała się odbyć za dokładnie piętnaście minut! W mgnieniu oka gdy już skończyliśmy ubierać naszą kumpelę, uczesać ją i przygotować kwiaty to usłyszałyśmy od mamy Francesci, że za dwie minuty rozpoczyna się poważna wesele! Arcybiskup stał na swoim stanowisku, jeśli chodzi o kościół to pani Agglie poprosiła by to wydarzenie odbyło się w sali balowej. Gdy Fran czekała by razem ze swoim ojcem wyjść wprost na Marco i złożyć przysięgę małżeńską, to zauważyłam, że nie ma nigdzie Leona, ale na szczęście okazało się, że poszedł przebrać się w jakiś bardziej uroczysty wdzianko. Kiedy wszedł na salę i usiadł koło mnie nie mogłam nic powiedzieć. Wyglądał w nim bardzo elegancko. Gdy miałam mu powiedzieć, że przyjmuję jego zaręczyny zaczęła grać muzyka weselna, a przed nami pojawiła się nasza ukochana Fran z bardzo, bardzo ładną suknią i pofalowanymi włosami, również Marco który stał na przeciw jej wyglądał jak "cud"! Pomyślałam, że jednak chłopaki znają się na stylu i na modzie. Kiedy ojciec złapał Francescę powiedział do niej po cichu:
-Cieszę się, że wychodzisz za mąż, za takiego bystrego i mądrego chłopaka.
Ona odpowiedziała:
-Dziękuję, i pamiętaj, że zawsze,ale to zawsze nikt nie zastąpi ciebie i mamy.
Wtedy Francesca szła ze swoim ojcem wprost na ołtarz.

*Francesca*
Poczułam motyle w brzuchu. Kiedy mój tato mnie puścił to oznaczało to, że już teraz rozpoczyna się "nowe życie", koniec wolności, lecz byłam z tego powodu nawet zadowolona. Po chwili gdy arcybiskup dokończył kazanie rzekł:
-Czy ty drogi Marco, bierzesz tą cudowną dziewczynę, Francescę Quinton za żonę?
Marco odpowiedział:
-Tak.
Arcybiskup dalej zadał pytanie:
-A czy ty droga Francesco, bierzesz tego grzecznego młodzieńca, Marca Plegzenn'a za męża?
Odpowiedziałam z wielką chęcią:
-Oczywiście, że tak!
Arcybiskup rzekł:
-A swoją miłość przypieczętujcie pocałunkiem!
I w tym momencie Marco złapał mnie w talii i pocałował mnie. Wszyscy zaczęli bić brawo. Ludmiła nawet się z popłakała ze wzruszenia. Tak samo jak Violetta i Naty. Potem po sześciu godzinach balowaniach o północy wszyscy roześmiani i wybalowani poszli do swoich domów. Jako ostatni wszyłam ja z moim mężem.
Przytuliłam go mocno gdy powiedział:
-Muszę iść do domu. Bardzo cię kocham Fran, i cieszę się, że taką dziewczynę spotkałem jak ty i będę tobie wierny przez długi, długi czas.
Ja odpowiedziałam:
-Wzruszyłam się, ja też cię bardzo kocham, pa słonko.
-Pa. -powiedział przystojny brunet.

*************************************************************
I to na koniec rozdziału 1 jak się podoba? A może nie podoba
wam się? Rozdział 2 będzie, mówię wam, o wiele lepszy! ;). 
I za niedługo będzie więcej wątków z Leonettą!!!

Chat~!~